Właśnie mija rok, odkąd przestałam korzystać z Facebooka i zlikwidowałam swój profil. Ponieważ często, gdy mówię lub piszę o tym fakcie, spotykam się ze zdziwieniem i pytaniami, co mnie do tego skłoniło, pomyślałam, że taka okrągła rocznica daje mi wspaniałą okazję, by podzielić się moimi przemyśleniami na ten temat.
Skąd wystartowałam?
Chciałabym opisać krótko, w jakim momencie życia zastała mnie ta decyzja. Od niemal trzydziestu lat „siedzę” w marketingu. Facebook był ważnym narzędziem komunikacji marketingowej dla mnie i moich klientów. Ba! Prowadziłam nawet szkolenia i warsztaty z tego, jak wykorzystywać Facebooka do budowania marki i wzmacniania sprzedaży. Na swoim profilu miałam około 2-3 tysięcy znajomych (Nie umiem przywołać realnej liczby po tym czasie), zaglądałam na niego codziennie, często kilka razy dziennie. Czy byłam uzależniona? Chyba nie, choć przyznaję, że ostatnie lata korzystania były szczególnie intensywne i zdarzały mi się niepokoje w stylu „Nie zaglądałam tam już od dwóch dni, ciekawe co mnie ominęło..”
Dlaczego zrezygnowałam z Facebooka?
Do tej decyzji dojrzewałam około dwóch lat. Skłoniło mnie do niej kilka różnych czynników.
Algorytm – Po pierwsze, jak się na pewno domyślacie, był ro algorytm Facebooka rządzący tym, kto jakie treści może zobaczyć. Artykuły, filmy dokumentalne i zeznania osób, które uczestniczyły w jego opracowaniu każą mi wierzyć, że Facebook ma doskonałą możliwość sterowania nastrojami społecznymi na wielką skalę. Nie chcę, by i mną można było tak manipulować. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że podobnych narzędzi w otaczającym mnie świecie jest wiele, ale nie wiem czy wiele jest takich, które mają dostęp do jednej trzeciej ludzkości!
Profilowanie – Facebook zbiera o nas wszystkie informacje: to co wpisujemy, kogo lajkujemy, jakie treści oglądamy itp. Na tej podstawie dokonuje profilowania każdej osoby, co stanowi coraz cenniejszy produkt rynkowy, a ja nie wiem kto i po co może korzystać z informacji o mnie. Co więcej, w połączeniu z w/w algorytmem, całość daje nieskończone możliwości traktowania mnie jak pionka w rozmaitych rozgrywkach.
Zachowania użytkowników – Zauważyłam, że Facebook wyzwala w użytkownikach mechanizm szybkiego klasyfikowania innych użytkowników oraz szybkiego ustosunkowywania się do pobieżnie tylko rozpoznanych treści. Czytamy pierwsze zdania cudzego wpisu i od razu chcemy pokazać, co o tym sądzimy – nasze łapki w górę czy w dół lub komentarze pojawiają się, zanim dobrze zapoznamy się z treścią i jej kontekstem. Z tym wiąże się rosnąca skłonność do hejtowania, wulgaryzmów, gróźb a Facebook nie reaguje na takie zachowania.
Co mi dało zrezygnowanie z Facebooka?
Do tej decyzji dojrzewałam jakiś czas, a moje główne dwie obawy brzmiały następująco: stracę kontakt ze znajomymi i stracę okazje sprzedażowe. Po tym roku muszę powiedzieć, że były to obawy zupełnie niepotrzebne.
Moje kontakty towarzyskie wręcz zyskały. Owszem, straciłam dostęp do tego, co słychać u dawnych znajomych, kolegów z podstawówki czy wcześniejszych miejsc pracy. Ale choć bardzo leżą mi na sercu te osoby, niewiele dawało naszej relacji czytanie o tym, gdzie są na wakacjach czy co jedzą na obiad. A zajmowało to, jak pewnie wiecie, bardzo dużo czasu. Teraz ten czas mogę poświęcić na telefon czy spotkanie z tymi, z którymi faktycznie pielęgnuję relację. Obserwowałam tez u siebie niepokojące zjawisko, że dysponując tylko szczątkowymi informacjami na czyjś temat łatwo mi było sobie wyrobić o nim opinię, a nie zadawałam sobie trudu, by daj tej osobie szansę na ewentualne wytłumaczenie swoich wypowiedzi. Uwalniając się od Facebooka, uwolniłam się też od tego zgubnego podejścia do innych.
Przeanalizowałam też historycznie, ile udało mi się wcześniej zarobić dzięki Facebookowi. Okazało się, że nie aż tak wiele. Owszem, często wokół moich sprzedażowych wpisów było wiele komentarzy czy lajków, ale zakupów już wcale nie tak wiele. Każdy komentarz wymagał też odpowiedzi czy choćby podziękowania z mojej strony, co zabierało sporo czasu. Czas uwolniony po rezygnacji z zaglądania do Facebooka sprawił, że lepiej kształtują się obecnie moje relacje z klientami. Statystyki sprzedażowe się nie zmieniły.
Minął rok, a ja nie miałam ani jednego momentu zawahania. Ani razu nie pożałowałam tej decyzji.. Nie namawiam Was, by iść tą drogą. Ale może cenne będzie przeprowadzenie sobie takiej auto-obserwacji po kątem tego, ile czasu zabiera Wam ten kanał komunikacji i czy faktycznie jest to cenna i najlepsza możliwa forma z punktu widzenia Waszych celów. Świat się zmienia, zmieniacie się Wy i Wasi znajomi, może i tu się coś zmieniło?
Dodaj komentarz